Prolog

                Pewnie wkroczyła do biura i zajęła przeznaczone dla niej miejsce. Niby wszystko było tak jak zawsze, ale od tygodnia czuła się tu taka…ważniejsza? Cóż, w końcu po półrocznym stażu została na stałe przyjęta. Cieszyła się, kiedy zaproponowali jej posadę. W głębi serca czuła, że miała tu misję do spełnienia. Chciała się w pełni oddać klubowi. To było jej marzenie od dawna. Miała gdzieś to, że od kiedy zamieszkała w Barcelonie, większość rodziny się na nią wypięła. Według nich sport był domeną mężczyzn i nic nie było w stanie przekonać ich do zmiany zdania. To właśnie dlatego w miarę szybko postanowiła się usamodzielnić i wyprowadzić z domu – z dala od tych wszystkich krytyków, nie potrafiących jej zrozumieć. Po studiach w Sewilli i roku spędzonym w Paryżu przeniosła się do stolicy Katalonii. Od zawsze kochała to miasto. Przez wzgląd na cudowne widoki, ukochanego wujka i oczywiście miejscową drużynę.
Jako mała dziewczynka przychodziła ze swoim chrzestnym na treningi. Uwielbiała oglądać mecze i zawsze dzielnie kibicowała bordowo–granatowym. Jako trzynastolatka stała się socio, co było dla niej wielkim zaszczytem. Od tej chwili chciała jakoś uczestniczyć w życiu klubu. Kiedy tylko miała przerwę w nauce, przybywała w mury La Masii. Pomagała we wszystkim, nie bała się pracy. Szybko łapała kontakt z chłopakami i nierzadko starała się wyciągnąć rękę w kierunku najmłodszych mieszkańców szkółki, którzy na początku często czuli się tu obco. Sama znała każdy zakątek. Z tych czasów pozostało jej kilku kolegów, parę fajnych znajomości, ale niestety ostatnimi czasy zaniedbanych.
                Odpaliła komputer i otworzyła granatowy, skórzany kalendarz z wyrytym bordowym herbem Dumy Katalonii na przedzie. No tak, Andoni i Carles udali się wczoraj z samego rana na spotkanie i mieli wrócić dopiero dzisiaj, ale nie wiadomo o której godzinie. Upiła łyk gorącej, mocnej, brazylijskiej kawy i sprawdziła pocztę. Reklamy, reklamy, reklamy, coś do Zubiego, znowu do niego, list do Puyola… Od czynności oderwało ją znaczące chrząknięcie. Uniosła swoje długie rzęsy znad górki kopert i spojrzała na przybysza.
– Tak? – uniosła w górę jedną brew.
– Ja do Zubizaretty – rzucił nonszalancko i ruszył do drzwi.
– Nie ma go – odparła bez emocji i powróciła do sprawdzania tym razem poczty elektronicznej.
– No to do Puyola –szedł w zaparte.
– Jego też nie ma. Trzeba było się umówić – dodała z nutką ironii w głosie.
– Czy ty w ogóle wiesz, kim ja jestem, dziewczyno?
– To, że nazywasz się Lionel Andrés Messi Cuccittini nie czyni z ciebie świętej krowy. – uśmiechnęła się perfidnie – Ale spokojnie, przekażę im, że byłeś. Z pewnością się ucieszą.
                Mierzyli się nawzajem. Nie spuszczali z siebie wzroku. Jakby chcieli coś sprawdzić, sprowokować tą drugą stronę. Przeszkodził im przybysz. Podszedł do brunetki i ucałował ją w czoło. Uśmiechnęła się nieco pod nosem.
– Cześć, maleńka. – spojrzał na piłkarza – O, Leo. Dzień dobry. – odwrócił się ponownie do asystentki, nie dając mu dojść do słowa – I jak tam? Nic się bez nas nie zawaliło?
– Hej. – zrobiła śmieszną minkę – A co ty myślisz, że tu jakiegoś młokosa posadziłeś? Przecież wiesz, że od dawna znam się na tym, co robię.
– Wiem, wiem. A, Cara, mam sprawę – podrapał się niezręcznie po głowie.
– Dajesz.
– Bo chciałem się z Charlym spotkać, wiesz, jak za dawnych czasów…
– Okay, powiem mu. Zadzwoni do ciebie, może być?
– Jasne. – ruszył w stronę biura, ale zawrócił – A ty coś ode mnie chciałeś?
– Owszem, ale ta pani kazała mi się umówić – wskazał palcem na dwudziestoczterolatkę.
– No i prawidłowo. – zaśmiał się – Cara, słońce, mam dzisiaj coś do roboty?
– W sumie to nie. Myślałam, że przyjedziesz po południu, więc wszystkie spotkania przełożone są na jutro.
– Dobra, to chodź, jak już tu jesteś. Słońce… – wskazał nieśmiało na jej filiżankę.
– Z dwóch łyżeczek, z mlekiem, bez cukru. – zachichotała – Jemu też? – kiwnęła głową w stronę niewysokiego napastnika.
– Sok wystarczy – odezwał się Argentyńczyk.
                Mężczyźni poszli do biura, a dziewczyna wykonała szybki telefon oraz udała się do kuchni. Zaparzyła kawę szefowi, nalała soku temu nadętemu piłkarzowi i pewnym krokiem weszła do pomieszczenia przeznaczonego dla dyrektora sportowego, nawet nie pukając.
– Zubi, mam już dla ciebie kawę. – uśmiechnęła się szeroko, stawiając przed nim kubek – Sok. – rzuciła do bruneta – A, Charly powiedział, że z chęcią do ciebie wpadnie.
– Rozmawialiście już? – zdziwił się.
– Przecież wiesz, że jak mam coś do zrobienia, to robię to szybko – mrugnęła porozumiewawczo i zamknęła za sobą drzwi.

**
Witam na nowym blogu!
To, że tu jesteście nie oznacza zawieszenia czy zakończenia historii o Rafaelu, z którym mam mały problem, ale postaram się go jak najszybciej rozwiązać. W między czasie udało mu się jednak przygotować dla Was coś innego. 
Po raz pierwszy u mnie dwie nowości - muzyka oraz zakładka CAST, gdzie możecie zobaczyć, kto będzie odgrywał najważniejsze role w tej historii. 
Czekam na Wasze przewidywania i komentarze. 
Buziaki! 

Komentarze

  1. Umieram! Co ja piszę? Umarłam! Jest Leo, jest zabawa :D cieszę się, że piszesz o Messim, bo jest to pierwsze opowiadanie, które będę czytać z nim w roli głównej.
    Nie mogę się doczekać pierwszego rozdziału. Życzę duuuuuużo weny i do zobaczenia. Buźka! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. o kurde! oficjalnie się zakochałam <3 Życzę weny, bo jest najważniejsza! I czekam na jedynkę ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. O NIEEE LEO TO NIE NADĘTNY PIŁKARZYK! xD NIE ZGADZAM SIĘ!! aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaleeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee super że w końcu wrócilaś do pisania awwwww <3 wiesz ze uwielbiam jak piszesz :* Uściski i duuużo weny(bo pewnie się przyda :*)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz XD A wena, a i owszem - przyda się - zwłaszcza do Rafy ;*

      Usuń
  4. Haha, nadęty Leo! :D Ciekawa sprawa. Mogą z tego wyjść zabawne sytuacje, jak widać ich wzajemną "sympatię". Jestem naprawdę ciekawa co tutaj zaserwujesz za historię :D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż - nawet Leo nie jest idealny ;) Jest już pierwszy rozdział, więc zapraszam. :D

      Usuń
  5. Zaczyna się świetnie! I jest Leo! <3
    Z chęcią poczytam o nim jako wielkim panie, który nie lubi jak ktoś mu na ambicje wjeżdża :D
    Czekam na kontynuację!

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo wciągający początek <3 ciekawe jak rozwiniesz tą historię ;-) czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Oficjalnie mówię, że idę czytać bo zapowiada się pięknie ❤

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty