Dwunasty

                Wbiegła po schodach jak najszybciej i ciężko dysząc wpadła do sali konferencyjnej. Po drodze zdążyła jeszcze tylko wziąć łyka zimnej wody. Cholera, takie ważne spotkanie, a ona nie zdążyła. Nie no, była jedynie dwie minuty w plecy, ale dla niej to była życiowa porażka. A wszystko przez te głupie korki. Zachciało im się malować pasy akurat dzisiaj!
                Rzuciła dokumenty na stół i przywitała się z zebranymi. Zdziwił ją spokój współpracowników. Prezydent siedział z nogą założoną na nogę i pogwizdywał sobie pod nosem, a reszta też nie wyglądała na spiętych.
– Barto? Co jest? – zdziwiła się.
– Spokojnie, zaraz przyjdzie.
– No dobra, to ktoś mógłby mi w końcu powiedzieć, o co tutaj chodzi? Kto jest tym tajemniczym gościem?
– Raczej transferem. – zachichotał Robert – Masz papiery o tych dwóch zawodnikach ze szkółki?
– Tak, tak. – wyciągnęła plik kartek – Proszę. Ale jaki transfer? A poza tym, co ja mam z tym wspólnego? Przecież od zaprzysiężenia zarządu zajmuję się La Masią. Nie biorę udziału w negocjacjach z innymi zawodnikami niż nasi wychowankowie – dziwiła się.
– To prawda, ale on chciał, żebyś ty też tutaj była.
– To w takim razie kto to… – urwała, gdy spojrzała na wysokiego mężczyznę stojącego w drzwiach – Sergio? – wydusiła w końcu z siebie.
– Cześć. – przytulił ją mocno – Ślicznie wyglądasz.
– Każdy z nas jej to powtarza, bo inaczej jest przez cały dzień nie do zniesienia – zaśmiał się Bartomeu, kiedy zgromiła go spojrzeniem.
– Dobra, do rzeczy – zabrał głos dyrektor sportowy i zaczął swój wywód.
Brunetka siedziała na swoim miejscu i tępo się wpatrywała w hiszpańskiego obrońcę. Co on tutaj robił? Naprawdę chciał się przenieść do Barcelony? Chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, jakie konsekwencje mogą się za tym ciągnąć. Nie spodziewała się, że blondyn kiedykolwiek zdecyduje się odejść z Santiago, a tu proszę. Nie wiedziała, co o tym myśleć.
Po kilkugodzinnej rozmowie zmierzała do wyjścia, kiedy poczuła na nadgarstku czyjś uścisk.
– Możemy porozmawiać? – zapytał z uśmiechem na ustach.
– Jasne. Chodźmy do mnie. Znaczy… – zacięła się – do nas.
– Znowu mieszkasz z wujkiem? – jego oczy przybrały dziwny kolor.
– Tak. – rzuciła cichutko – Chodź.
                Droga nie zajęła im długo. W końcu dziwniejsze by chyba było, gdyby Caballero i Rexach mieszkali z dala od terenów klubowych. Po pięciu minutach byli już na miejscu. Dziewczyna zrzuciła szpilki i udała się do kuchni. Piłkarz podreptał za nią.
– Chcesz coś do picia? – zapytała radośnie, nalewając sobie jednocześnie do szklanki soku.
– Nie trzeba – zabrał jej na wpół opróżnione naczynie i sam się napił.
– O czym chciałeś rozmawiać? – przyjrzała mu się, a ten podrapał się niezręcznie po karku. Sam nie wiedział, jak jej to powiedzieć – Ramos, co ty kombinujesz, co? Barcelona?
– Ty nic nie rozumiesz, prawda? – zapytał z wyczuwalnym w głosie smutkiem i odsunął się od niej, opierając się o wyspę kuchenną. Przetarł twarz dłońmi – Pamiętasz naszą rozmowę rok temu w Zurychu? – pokiwała głową – No i właśnie postanowiłem zmienić klub. – wzruszył ramionami – Myślałem, że się ucieszysz, jak będę bliżej. Ale chyba się przeliczyłem, co?
– Sergio, to nie tak. – jęknęła i podeszła do niego. Dłonie umiejscowiła na jego ramionach – Dobrze wiesz, że się cieszę, ale jestem po prostu zaskoczona twoją decyzją. Na dodatek ten cały pomylony związek z Lio… Jestem jeszcze nieco oderwana od rzeczywistości.
– Cara, minęły cztery miesiące – przypomniał jej.
– Wiem – westchnęła.
– Skrzywdził cię? – patrzył na nią z troską.
– Nie. Po prostu uznaliśmy, że tak będzie lepiej. Nie pasowaliśmy do siebie. To był mój pierwszy poważny związek. I przekonałam się, że się do tego nie nadaję – uśmiechnęła się krzywo.
– Może po prostu związałaś się z nieodpowiednim facetem? – podsunął niepewnie i położył dłonie na jej biodrach, przyciągając ją do siebie bliżej. Wtuliła się w niego mocno. Zupełnie tak jak kiedyś. Cholernie mu jej brakowało. Jej bliskości, uśmiechu, wszystkiego. Po prostu brakowało mu całej chrześnicy Rexacha.
– Wątpię. Nikt by z moim charakterkiem nie wytrzymał – wyszeptała w jego bark.
– Ja bym wytrzymał.
– Co? – spojrzała na niego – O czym ty mówisz, Sergio?
– O tym mówię, że przenoszę się tu tylko po to, żeby być bliżej ciebie. – odgarnął z jej twarzy kosmyk włosów i lekko się uśmiechnął – W moim życiu już od jakichś dziesięciu lat, o ile nie dłużej, jest tylko jedna kobieta, wiesz? Jest cudowna. Najpiękniejsza i najlepsza na całym świecie. – jęknął, przymykając oczy, ale brunetka szybko go zmusiła, by na nią znów popatrzył – Lívia, ja nic na to nie poradzę. Próbowałem, ale się nie udało. To jest silniejsze ode mnie. – pochylił się, po czym bardzo delikatnie ją pocałował – Wiem, że dla ciebie te nasze wszystkie schadzki nic nie znaczyły, ale dla mnie wręcz przeciwnie. Zakochałem się w tobie na zabój.
– Co? – nie wierzyła – Ale jak to?
– Tak to. – wzruszył ramionami – Nie planowałem tego. Pamiętasz, jak mi powiedziałaś, że wyjeżdżasz do Francji? Jeszcze przed studiami?
– No tak. Nie wyglądałeś na najszczęśliwszego.
– Bo nie byłem. Ja… – zebrał się na odwagę – Ja chciałem ci się tamtego dnia oświadczyć. Chciałem, żebyś została moją żoną. Chciałem, żebyśmy założyli rodzinę i byli szczęśliwi. Pomyślałem nawet nad przenosinami do PSG, ale mi nie pozwolili. Mówili mi, że będzie lepiej, jak dam ci spokój. Nie chciałem cię skrzywdzić, więc przystałem na ich wersję. Ale z każdym dniem żałowałem coraz bardziej. Łudziłem się, że gdybym za tobą pojechał, bylibyśmy ze sobą. A potem? Potem po prostu chciałem cię przy sobie mieć. W każdy możliwy sposób, na który byś mi pozwoliła. Wiem, jestem cholernym idiotą. Możliwe, że teraz wszystko jeszcze bardziej spieprzyłem, ale ja już tak dłużej nie mogłem, rozumiesz? Nie mogłem dłużej udawać, że cię tylko lubię – jego piękne brązowe oczy były teraz przepełnione bólem i tęsknotą.
– Sergio… Ja nie wiem, co powiedzieć…
– Po prostu poślij mnie do diabła. Może to podziała? – zaśmiał się, jednak nie był to szczery śmiech. Głos przepełniony miał rozpaczą. Znała go wystarczająco długo i dobrze, by to rozpoznać.
– Ale nie chcę. – pokręciła głową – Myślisz, że nic dla mnie nie znaczysz?
– Znaczy, no, wiem, że jestem twoim przyjacielem…
– Masz rację. Jesteś moim przyjacielem. – posłała mu delikatny, nieśmiały uśmiech – Przyjacielem, do którego od jakichś dziesięciu lat skrycie wzdycham.
– Czyli, że…
– Czyli, że cię kocham, Ramos! – wpiła się zachłannie w jego usta. Tego jej było trzeba. Było jej trzeba silnego, hiszpańskiego obrońcy, który nazywał się Sergio Ramos. Właśnie ten Sergio, dla którego jej serce biło znacznie szybciej. Tyle lat dusiła to w sobie, nie chciała słuchać serca, ale teraz dotarła do niej prawda.
                                                     
***

– Sergio, jesteś pewny, że tego chcesz? Że chcesz się przenieść na Camp Nou? – zmarszczyła czoło i poczęła się uważnie przypatrywać jego twarzy. Westchnął głęboko.
– Chyba tak. Chcę być blisko ciebie. Tylko to się dla mnie liczy. Jeśli miałbym grać w drugoligowym zespole, ale mieć cię na wyciągnięcie ręki, to bez dwóch zdań bym się na taką opcję zgodził – nakrył jej dłoń swoją.
– Jakie masz jeszcze oferty?
– Lívia…
– Sergio, proszę cię, powiedz mi, jakie masz oferty?
– Z Barcelony, Chelsea i PSG.
– Obstawiam, że Londynu nawet nie bierzesz pod uwagę? – pokiwał głową potwierdzająco – A Paryż?
– Co Paryż?
– Jaką dali ci ofertę?
– Dobrą – rzucił zdawkowo.
– Nasi proponują ci trzyletni kontrakt i całkiem niezłe wynagrodzenie. A tam? Tylko szczerze – pouczyła go.
– Pięć lat. Sto tysięcy więcej.
– I? – spojrzał na nią krzywo – Widzę, że jest coś jeszcze. No, już. Mów – uśmiechnęła się szeroko.
– Tutaj będę musiał walczyć o swoją pozycję. Tam mam zapewniony pierwszy skład.
– To wspaniale! – ucieszyła się – Musisz przyjąć ofertę z Francji!
– Ale czy ty nie rozumiesz, że ja chcę być z tobą?! – zdenerwował się – Może jestem głupi, ale przez chwilę odniosłem wrażenie, że ty chcesz tego samego – spojrzał na nią z ukosa.
– Bo chcę, Sergio. – jęknęła – Tylko nie jestem pewna, czy dobrym pomysłem jest budowanie poważnego związku przy moim byłym chłopaku. – skrzywiła się – Przecież bylibyście w jednej drużynie. Nie chciałabym, żeby to się źle odbiło na atmosferze w szatni.
– To co proponujesz? Związek na odległość? – prychnął.
– Nie. – odpowiedziała pewnie i chwyciła komórkę – Obiecaj mi, że podpiszesz kontrakt z Paris Saint–Germain.
– Ale…
– Sergio, obiecaj mi to, proszę. To dla mnie bardzo ważne. Chcę, żebyś się spełniał i był szczęśliwy. – pokiwał głową – Zaraz zajmiemy się szukaniem domu w okolicy stadionu, dobrze? Tylko najpierw muszę zadzwonić w jedno miejsce.
– Do kogo? Coś ważnego? – dziwił się.
– Tak. Ale spokojnie. Obiecujesz?
– Obiecuję.
– Wspaniale. – cmoknęła go szybko i przyłożyła telefon do ucha – Pan Michel?...Tak, tutaj Cara Caballero…  – posługiwała się płynnym francuskim – A, wszystko w sumie w porządku. Tak się tylko zastanawiałam…Czy ta oferta pracy nadal jest aktualna?...Skąd zmiana? Cóż, po prostu mój ukochany wyjeżdża do Paryża na kontrakt i chcę mu towarzyszyć…Kto to taki? Spokojnie, dowie się pan na mistrzostwach. – spojrzała z uczuciem na blondyna – … Tak, tak, zna pan… Mhm, od dawna… Nie, spokojnie, to wspaniały mężczyzna…Tak? To wspaniale. Kiedy?... Momencik. – zwróciła się szeptem do Ramosa – Kiedy będziesz musiał się pojawić na dobre w Paryżu?
– Koło trzydziestego lipca. Tak mi się wydaje, bo przecież jest EURO – podrapał się po karku.
– Tak, jest tam jeszcze pan?...Mhm. On musi być pod koniec lipca, więc jeśli mogłabym zacząć od sierpnia…Albo może w sumie lepiej od września, bo przecież będziemy musieli się tam jakoś zadomowić… – zachichotała – Dobrze. W takim razie pierwszego września stawię się w siedzibie UEFA… Tak, tak, pamiętam go. Spokojnie, mam nadzieję, że się dogadamy… Miło mi, że ma pan o mnie tak dobre zdanie…No nic, jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia na finale. – rozłączyła się i usiadła piłkarzowi na kolanach – Załatwione. To teraz można zacząć szukać jakiegoś lokum.
– Ale poczekaj. Z kim ty rozmawiałaś?
– Z Platinim – przyznała.
– Czekaj… – zrobił szerokie oczy – Czyli że przeprowadzasz się razem ze mną?
– A co? Myślałeś, że puszczę cię samego do Paryża? Nigdy w życiu, mój piękny. Już się mnie nie pozbędziesz – złożyła na jego ustach słodki pocałunek.
– Czyli ja chciałem się przenieść tutaj dla ciebie, a koniec końców to ty się przenosisz ze względu na mnie?
– Tak. Ale pod pewnymi warunkami – zastrzegła.
– Zamieniam się w słuch.
– Nie przedłużysz kontraktu i po pięciu latach wrócimy tutaj, do Barcelony. A ja wrócę do cantery.
– A ja?
– Myślę, że znajdzie się jakiś klub, który cię przyjmie. – mrugnęła do niego porozumiewawczo – I nie myśl sobie, że jeśli będziemy razem mieszkać, to zrobisz ze mnie kurę domową – pogroziła paluszkiem.
– Przez myśl by mi to nie przeszło. – zaśmiał się – Będziesz leżeć i pachnieć.
– Nie. Tak też nie chcę. Będę pracować.
– W porządku. Ale od razu zastrzegam sobie, że jeśli zajdziesz w ciążę, ograniczysz pracę zawodową.
– W ciążę? Ale… Sergio, przecież wiesz, że…
– Cii… – zamknął jej usta całusem – Umiesz kochać. Przecież mnie kochasz, tak? – pokiwała głową – No to nasze dziecko też byś pokochała. I jestem pewien, że byłabyś cudowną matką. Nigdy nie będziesz taka jak twoi rodzice. Nie musisz się tym przejmować. Przecież masz mnie do pomocy. Nigdy cię nie zostawię, moja miłości.
– Skąd wiesz, że sprawdzę się w tej roli? – opuściła głowę.
– Bo widziałem, jak się opiekowałaś Sergito.
– To rozkoszne dziecko. Naprawdę. Jest cudowny.
– Oho, chyba nie tylko jednego Ramosa pokochałaś – zachichotał.
– Chyba masz rację. – spojrzała mu w oczy – Ale nie śpieszmy się, co?
– Spokojnie. Wszystko w swoim czasie. Najpierw muszę się tobą w pełni nacieszyć. Boże, ile to już cię nie było w moim łóżku? – jęknął.
– Ponad rok – wyszczerzyła się.
– O rok za długo. Chodź. – pociągnął ją na piętro – Idziemy nadrabiać zaległości. Bardzo się stęskniłem.
– Ja też – wyszeptała mu prosto w usta i całkowicie się mu oddała.

***
Nie zabijajcie! <3

Komentarze

  1. Oj Sergio, Sergio... Od początku między nimi było sporo i chyba to było nieuniknione, prawda? A Leo był tylko po drodze..
    Też nie wyobrażam sobie Ramosa w mojej ukochanej Barcelonie, pomimo tego, że uwielbiam tego piłkarza! Dziewczyna miała dobry pomysł na to wszystko. Teraz tylko pytanie: czy naprawdę im wyjdzie?
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Co? Nie! Nie! I jeszcze raz nie! Jak to? Leo tylko jako zabawka? Ja myślałam, że to o ich dwójce będzie historia, że będzie happy end, że wrócą do siebie!
    Z drugiej strony... Z Sergio lepiej do siebie pasują... I on jest w sumie całkiem uroczy...
    Przeprowadzka? Zostawi od tak całe życie? Odważna decyzja. Oby nie była pochopna.
    Mimo wszystko wyczuwam, że będzie kolejny zwrot akcji, dlatego czekam na kolejny rozdział! Dużo weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja to się łudziłam co do Leo, a Ty mo z Ramosem wyskakujesz. XD widziałam, że mają specyficzną więź, ale żeby od razu zwiazek i wielkie love? Co z moim Leosiem? Mam nadzieję, że on też będzie szczęśliwy.. a no i szczęścia im w Paryżu. :D
    Do następnego

    OdpowiedzUsuń
  4. oj.... nie wiem czy to źle, ale chyba cieszę się z takiego obrotu spraw ;D a niech się im wiedzie! w sumie to jeśli Lio został samotny w Barcelonie, to mozssz przekazać, ze chętnie się nim zaopiekuje! naprawdę! *uklada prawą rękę na sercu*.
    dobrze, ze jednak jadą do paryża, bo mimo, ze jakoś Ramosa tu lubię, to nawet i w tym opowiadaniu nie zgodziłabym się na jego transfer do blaugrany ;D
    czekam na następny i zapraszam do mnie na nowy rozdział ♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś tak czułam, że tak będzie... Miałam jednak cichą nadzieję, że jeszcze będą razem- w sensie Cara i Leo, ale cóż.. Fajnie by było gdyby Leoś też sobie kogoś znalazł ;-) Nie spodziewałam się też tego, że wymyślisz coś w stylu: " Ramos przenosi się do Barcelony" Dobrze, że to tylko opowiadanie bo gdyby tak było w rzeczywistości to nie wiem ak by się to skończyło xD Czekam na next ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tak szybko i krótko, w przerwie między powtarzaniem🙈 Coś czułam na początku że ich do siebie ciągnie ale nie myślałam, że tak zaraz o będą razem no i od razu temat wspólnych dzieci... I się wyjaśniła cała sprawa z Francją. Leo niby też kochała i na razie nie do końca jej wierzę, ale może, może.. Pożyjemy, zobaczymy😂😎
    Dużo dużo weny i do następnego!!❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  7. Zakochani są wspaniali! c:
    Cudownie czytać o tym , że Cara w końcu jest szczęśliwa i pokazuje , że potrafi kochać ;)
    Szkoda mi tylko Leo , który , jak miałam wrażenie , kochał Carę i angażował się w ich związek :/
    No nic , może znajdzie sobie nową miłość ? Prawdziwa tym razem ?
    Wszystko w twoich rękach :)
    Czekam na rozwój wydarzeń ;*
    W wolnej chwili zapraszam na nowość na moim blogu ;)
    http://neymarovaa.blogspot.com/2018/04/rozdzia-19.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy planujesz następny rozdział? Nie mogę się doczekać! Życzę weny! ;*
    PS. Zapraszam do mnie
    https://lajfisbrutalblogzaynmalikff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty