Jedenasty
Dzisiejszy dzień był w Castelldefels niezwykle
słoneczny i przyjemny. Prognozy pogody dotyczące deszczu na szczęście się nie
sprawdziły. Jednak ani aura na zewnątrz, ani nic innego nie zapowiadało
prawdziwej burzy, która zawitała w jednej z posiadłości tej nadmorskiej
dzielnicy.
– Że niby ja olewam
ważne dla ciebie sprawy, tak?! – jej głos rozniósł się po wielkim
pomieszczeniu.
– A co? Ja?! – drwił –
Przecież to ty nie chcesz ze mną wychodzić!
– Powiedziałam
przecież, że pójdę z tobą na tą głupią galę! – jęknęła.
– Głupią? – zaśmiał się
gardłowo – Jakoś jak byłaś na niej z Ramosem, to nie była głupia!
– Nie wciągaj w to
Sergio – ostrzegła.
– Bo co? Jakby cię
zaprosił, to byś pewnie w podskokach pobiegła. A ze mną? Ja to tylko ja. Twój
nic nie znaczący chłopak. Możesz mieć gdzieś istotne dla mnie sprawy.
– A mam ci przypomnieć,
jak ty postępujesz względem spraw ważnych dla mnie? – prychnęła.
– Śmiało – zachęcił.
– Świetnie wiedziałeś,
jak ważna była dla mnie kwestia wyborów prezydenckich w klubie. Wiedziałeś, jak
przedstawiała się sytuacja. Wiedziałeś, że Laporta na nas liczył. Mało tego,
obiecałeś mu, że pojawisz się w dzień elekcji. I co? I miałeś to gdzieś. Olałeś
nie tylko Joana i mnie, ale też klub!
– Nie wyjeżdżaj mi z
takimi tekstami, że olałem klub! Mówisz to tak, jakbym niczego dla Barcy nie
robił!
– Zostawmy klub. –
machnęła ręką – Obiecałeś coś Laporcie, a potem ja musiałam świecić za ciebie
oczami. Wiesz, jak głupio się czułam? Powinieneś tamtego dnia być przy mnie w
Barcelonie, a nie w Gabonie!
– Przecież wiesz, że
Eric… – nie dała mu dokończyć.
– Nie wykręcaj się
Abim! Znałeś datę wyborów, mogłeś to tak dograć, żeby pojawić się i tu, i tu.
Ale nie, po co? Przecież elekcje były ważne tylko dla mnie, a dla wielkiego
pana Messiego się nie liczyły.
– Do czego zmierzasz?
Chcesz, żebym to ja okazał się tym złym?!
– Skończ już wreszcie!
– wydarła się i spojrzała błagalnie na piłkarza – Przestań, Leo, przestańmy.
Pójdę na galę. Ustawię grafik tak, żebyśmy mieli dla siebie więcej czasu. Ale
ty też musisz się postarać i okazać mi choć odrobinę zrozumienia… – podeszła do
niego i ułożyła dłonie na szerokiej klatce piersiowej. Wziął głęboki wdech i popatrzył
dziewczynie w oczy. Po chwili przyciągnął ją za biodra i delikatnie pocałował.
– Naprawdę ze mną
pojedziesz do Zurychu?
– Naprawdę. Tylko się
już uspokój – poprosiła.
– Już się uspokoiłem –
uśmiechnął się cwano, wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni na piętrze.
***
Każdy związek ma wzloty i upadki. I nie ma tutaj
znaczenia, jak bardzo jest się znanym, jak jest się zasłużonym dla jakiejś
dziedziny. Lepsze i gorsze momenty nie omijały też Lionela oraz Cary. Jednak
ostatnio codzienne sprzeczki się skończyły i wszystko zaczynało zmierzać ku
lepszemu. Dziewczyna poświęcała piłkarzowi więcej czasu, a on starał się być
dla niej i jej obowiązków zawodowych bardziej zrozumiały. Udało im się nawet
wyjechać na dwa dni do Francji, gdzie nie odbierali żadnych telefonów.
Niestety, po powrocie zostali natychmiast zasypani wiadomościami. Jedna z nich
przelała czarę goryczy. SMS od Sergio Ramosa.
– Ale ty niczego nie
rozumiesz! – krzyczała i żywo gestykulowała.
– Tak?! No to może mi
to wyjaśnisz?! – popchnął krzesło, które z głośnym łoskotem upadło na ziemię –
No mów! – był wściekły. Oczy brunetki powiększyły się i zdradzały strach, który
musiała czuć.
– Lio, uspokój się –
chciała do niego podejść, ale ostatecznie usiadła na kanapie, pozostając w
bezpiecznej odległości od swojego partnera.
– Jak mam się uspokoić?
No jak? – jęknął. Jego głośne kroki ucichły, kiedy zajął miejsce w fotelu – Mam
wrażenie, że nic nie jest ostatnio takie, jakie być powinno.
– Nie tylko ty –
wyszeptała.
– Cara, co się z nami
stało? Nie ma już chyba kwestii, z powodu której nie moglibyśmy się pokłócić. –
oparł łokcie o kolana i schował twarz w dłoniach – Co się z nami stało? –
wzruszyła ramionami.
– Nie wiem. Chyba po
prostu znowu zawaliłam – czuła, jak pod powiekami zbierały się jej łzy.
– Nie. Jak już to
zawaliliśmy oboje.
– Lio, – spojrzała na
niego przepraszająco – to wszystko nie tak miało wyglądać. Ja się naprawdę
starałam.
– Wiem, Cara, wiem. –
westchnął głęboko. Wstał i usiadł tuż przy dziewczynie. Przyciągnął ją do
siebie i mocno przytulił. Nadal nie była mu obojętna. Jednak coraz mniej
wierzył w to, że była tą jedyną – Po prostu chyba nie jesteśmy sobie
przeznaczeni. Inaczej nie kłócilibyśmy się o każdą możliwą pierdołę.
Przepraszam, nigdy nie chciałem cię do niczego zmuszać. Tym bardziej do uczuć.
– Nie, Lio. Ty mnie do
niczego nie zmuszałeś, to nie było tak. – uniosła głowę i wpatrywała się w jego
oczy. Pogładziła jego policzek – Nie byłeś i nie jesteś mi obojętny. Ale nie
chcę, żebyś żył w ciągłej niepewności. Ja sama nie znam siebie i swoich uczuć.
Po prostu przez tyle lat wypierałam to ze swojej świadomości, że teraz trudno
mi jest się przyzwyczaić do czegoś takiego. Zasługujesz na kobietę, która
codziennie będzie ci mówić, że cię kocha. Bo jesteś naprawdę wspaniałym
facetem, Lio.
– Wiem. – zaśmiał się –
Inaczej taka kobieta jak ty by na mnie nie spojrzała. I kurde, teraz nie wiem,
co powinienem zrobić, żeby nie popsuć naszej znajomości. Bo nie chcę tracić z
tobą kontaktu, ale też widzę, że związek po prostu nie robi nam dobrze.
– Może spróbujmy
przyjaźni? Spróbujmy normalnie żyć w swoim towarzystwie. W końcu fajni z nas
ludzie, więc powinniśmy się dogadać, nie? – otarła łzę i krzywo się
uśmiechnęła.
– Pewnie, że tak.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia. Co z galą? Bo możesz ze mną jechać, jeśli
chcesz. Albo z Charlym jeśli wolisz…
– Nie. Ja sobie chyba w
tym roku odpuszczę. Zresztą mam teraz dużo pracy, więc bardziej się przydam w
szkółce aniżeli w Zurychu. Sepp i Michel jakoś to przeżyją. Poza tym, wyniki są
przecież oczywiste, nie? – chichotała.
– Co masz na myśli? –
nie rozumiał, ale po chwili się zreflektował – Rozmawiałaś z Blatterem i znasz
zwycięzcę, tak?
– Cóż… Rozmawiałam z
nim, to prawda, ale nie zdradził mi nazwiska. Jednak powiedział, że jak zwykle
miałam rację i intuicja mnie nie zawiodła. – widząc spojrzenie Argentyńczyka,
pośpieszyła z wyjaśnieniami – Bo my co roku bawimy się w takie obstawianie
laureatów Złotej Piłki, Puskasa i najlepszego trenera. I od kilku lat jestem
nieomylna co do Złotej Piłki.
– Tak? – zaśmiał się –
To kto wygra w tym roku?
– Nie mogę tego
zdradzić. Tajemnica urzędowa FIFA. – położyła dłoń na sercu – Ale mogę
powiedzieć tyle, że już za kilka dni niepodważalnie stanie się pan najlepszym
piłkarzem w historii, panie Messi. – puściła mu oczko – Moje gratulacje –
ucałowała jego policzek.
– W takim razie
dziękuję pięknie, panienko Caballero – oboje opadli na oparcie skórzanej sofy.
Byli wpatrzeni w to, co widniało za oknem. Mimo późnej pory, ogródek nadal był
widoczny dzięki licznym latarenkom.
– Jutro zacznę się
pakować. Nie będę ci siedzieć na głowie.
– Spokojnie, przecież
wiesz, że… – przerwała mu.
– Wyprowadzę się jak
najszybciej. Tak będzie najlepiej dla nas obojga, Lio – uśmiechnęła się lekko,
kiedy ją do delikatnie przytulił. Lionel był wspaniałym facetem. Jednak
bardziej pasował do niej jako przyjaciel aniżeli partner. Ona po prostu nie
została stworzona do życia rodzinnego tudzież miłosnego. I właśnie została w
tej tezie utwierdzona. Nic nie potoczyło się po jej myśli. Skoro nie wyszło jej
z Messim, była pewna, że nigdy nie uda jej się stworzyć trwałego związku. Skoro
nie potrafiła pokochać go całym sercem przez te kilka wspólnych miesięcy
wspólnego życia, nie pokocha już nikogo – takie było jej zdanie. I chyba nic
nie było w stanie przekonać jej do jego zmiany. Chociaż… Cuda się przecież
zdarzają, nieprawdaż?
***
Who's the drama queen? XD
Wiem, że pewnie macie ochotę mnie znaleźć i zabić, ale... Na swoją obronę powiem, że tak miało być od początku. ;p Zostały nam tutaj trzy rozdziały oraz epilog.
Co do opowiadania o Rafaelu... Przepraszam. Tak bardzo Was przepraszam! Ostatni rok nie był dla mnie zbyt "twórczy". Powiecie pewnie "Ale jak to? Przecież zaczęłaś pisać książkę!" Owszem, zaczęłam, ale to zupełnie inna tematyka, coś bardziej w kierunku poradnika/kursu dla opornych, więc nie wymaga ode mnie dużej fantazji - a i tak od jakiegoś czasu moja praca nad tą książką utknęła w martwym polu... Brakuje mi chyba ostatnio..motywacji? Książkę kiedyś dokończę, bo mam rozpisany cały plan, a zresztą nie powinno to być zbyt obszerne... Jednak co do opowiadań... To nie tak, że chcę odejść z bloggera. I na pewno stąd nie zniknę. Nie mogę jednak obiecać, że po zakończeniu "Amigos con derecho a roce" powstanie coś nowego. I nie chcę też obiecywać, że uda mi się ukończyć "Freaky like me"... Mam nadzieję, że mnie rozumiecie.
Jednocześnie podsyłam link do mojego innego bloga - może coś tam dla siebie czasem znajdziecie ;) https://ohhmylotus.blogspot.com/
***
Who's the drama queen? XD
Wiem, że pewnie macie ochotę mnie znaleźć i zabić, ale... Na swoją obronę powiem, że tak miało być od początku. ;p Zostały nam tutaj trzy rozdziały oraz epilog.
Co do opowiadania o Rafaelu... Przepraszam. Tak bardzo Was przepraszam! Ostatni rok nie był dla mnie zbyt "twórczy". Powiecie pewnie "Ale jak to? Przecież zaczęłaś pisać książkę!" Owszem, zaczęłam, ale to zupełnie inna tematyka, coś bardziej w kierunku poradnika/kursu dla opornych, więc nie wymaga ode mnie dużej fantazji - a i tak od jakiegoś czasu moja praca nad tą książką utknęła w martwym polu... Brakuje mi chyba ostatnio..motywacji? Książkę kiedyś dokończę, bo mam rozpisany cały plan, a zresztą nie powinno to być zbyt obszerne... Jednak co do opowiadań... To nie tak, że chcę odejść z bloggera. I na pewno stąd nie zniknę. Nie mogę jednak obiecać, że po zakończeniu "Amigos con derecho a roce" powstanie coś nowego. I nie chcę też obiecywać, że uda mi się ukończyć "Freaky like me"... Mam nadzieję, że mnie rozumiecie.
Jednocześnie podsyłam link do mojego innego bloga - może coś tam dla siebie czasem znajdziecie ;) https://ohhmylotus.blogspot.com/
Drama queen jest tylko jedna (czyli ty😎), aczkolwiek pozwolę sobie za jakiś czas pożyczyć tytuł, ok? Potem grzecznie oddam😊
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, to jestem zadowolona z obrotu spraw. Już w poprzednim rozdziale coś czułam,że to się rozpadnie. Cara na pewno nie jest gotowa na związki, może musi dojrzeć, znaleźć sobie inne zajęcie. Lio? On też tu bez winy nie jest ale myślę, że sobie kogoś znajdzie, Cara nie była dla niego odpowiednia. Mówisz, że trzy rozdziały-to sporo i jestem.strasznie ciekawa, co tam jeszcze w twojej głowie się urodziło (na pewno nie dziecko Sergio XD..a może?😏)
Mam nadzieję, że wena wróci, może natchnie cię niedługo na nową historię, mam taką nadzieję!
A co do bloga-myślę, że będzie ciekawy, widziałam u ciebie na instagramie, że czytasz fajne książki, więc czekam aż pojawią się tam jakieś polecane;) na ig też nowy blog obserwuję, więc postaram się być na bieżąco!
Dużo dużo weny i do następnego!!❤❤
Ojej, jak Ty chce pożyczyć ten tytuł, to ja się już boję ;p
UsuńOj, zdecydowanie znajdę cię! To oni już do siebie nie wrócą? Myślałam, że pomimo ich początkowej niechęci, znajdą wspólny język i stworzą cudowny związek. I masz tu babo placek. Czyli to będzie opowiadanie bez happy endu? A może jeszcze coś się zmieni? Cara powinna dorosnąć do tego, a jak na razie jej kariera rozwija się w zabójczym tempie, co nie sprzyja związkom. Zresztą Lio też nie jest bez winy. Życzę im obojgu szczęścia (oby wspólnego)!
OdpowiedzUsuńCo do Twojego blogowania... Świetnie rozumiem i szanuję twoją decyzję. Żałuję, że tak późno poznałam Twoje opowiadanie, ale cieszę się, że w ogóle. Czasem każdemu potrzebna jest przerwa. Jeżeli ostatecznie podejmiesz decyzję o chwilowym odcięciu się od bloggera, to będę cierpliwie czekała na Twój powrót.
Życzę Ci dużo weny i siły! ❤
Jesteś świetną blogerką i pisarką, więc szkoda by było zaprzepaścić taki talent i potencjał.
Zakończenia jeszcze nie zdradzam, choć ja je już znam od dawna ;p
UsuńDziękuję za tak miłe słowa <3
No nie no... Nie tak to sobie wyobrażałam.. Ale jeśli mieliby w dalszym ciągu mieć do siebie pretensje i się kłócić to lepiej, że tak to się skończyło. Rozdział oczywiście bardzo mi się podoba i czekam na następny. Już teraz się zastanawiam co będzie dalej... ;-)
OdpowiedzUsuńCoś się wydarzy, ale co? ;p
UsuńNie wiem co napisać, naprawdę..
OdpowiedzUsuńMyślałam, że dadzą radę wyjść z tego kryzysu, ale jak widać nie udało się. Jedynie można się cieszyć, że ta dwójka rozstała się w przyjaźni, bo dzięki temu może kiedyś jeszcze dadzą sobie drugą szansę. Tyle razy się mówi, że po rozstaniu człowiek dostrzega co stracił - może tutaj również tak będzie, w końcu nadzieja umiera ostatnia, a ja jako Twoja czytelniczka będę miała ją do ostatniego słowa tego opowiadania.
Kochana, życzę Ci mnóstwa weny, bo co ja zrobię kiedy zaprzestaniesz publikacji swoich pięknych opowiadań? Wolę nie myśleć.
Buziaki!
Dziękuję, Słońce! <3
UsuńW sumie... skoro miało się między nimi tak walić, to może to i dobre posunięcie? Z resztą, jeżeli masz jeszcze te kolejne rozdziały dla nas, coś się zmieni?
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :)
Oj, COŚ się zmieni na pewno ;D
Usuńmoje serduszko pęka ;/ nie dość, ze cara i lio się rozstali, za trzy rozdziały jest epilog, to nic prawdopodobnie więcej od ciebie przez najbliższy czas nie przeczytam... mam ogromna nadzieje, ze znajdziesz motywacje (np w nas ;D) i wrócisz z wielkim zapałem i może zaserwujesz nam coś nowego? to tylko taka sugestia, wiesz...
OdpowiedzUsuńpamiętaj, ze mocno trzymam kciuki za tą książkę i nie mogę się doczekać, aż wreszcie złapie ją w swoje rączki 8)
Kochana... Obiecuję Wam, że jak tylko będę miała dużo więcej czasu, to będę pisać - kilka pomysłów przecież mam ;) A co do książki... Jeśli już ją napiszę, to obiecuję, że dotrze do Ciebie jeszcze przedpremierowo ;*
Usuń