Czwarty
Coroczna gala w Zurychu przyciąga najlepszych
piłkarzy i dziennikarzy sportowych z całego globu. Twoim marzeniem jest
zobaczyć na żywo zarówno słynnego CR7 jaki La Pulgę, a nie chcesz wydawać kasy
na bilet na El Clasico? Nic prostszego – w styczniu pojaw się o odpowiedniej
godzinie w wyznaczonym miejscu, a jako bonus zobaczysz nawet Platiniego,
Blattera, Guardiolę czy Maradonę. Opłaca się, nieprawdaż? Do środka nie
wejdziesz, ale zawsze trzeba od czegoś zacząć.
Szybko wciągnęła na siebie złotą maxi od Jenny Pakham
i otworzyła drzwi od hotelowego pokoju. Uśmiechnięty starszy pan przyjrzał jej
się uważnie, a potem wziął w dłoń krawat.
– Lívia, mogłabyś?
– Oj, wujku, kiedy ty
się w końcu tego nauczysz? – zachichotała i zawiązała odpowiedni węzeł.
– Jesteś gotowa?
– Ostatnie poprawki. –
puściła mu oczko i podpięła swoje długie, gęste włosy (romantyczne–fryzury),
wsunęła na stopy szpilki, do ręki wzięła kopertówkę – Możemy iść.
– Już się nas pewnie
doczekać nie mogą – wystawił w jej stronę ramię, które natychmiast pochwyciła.
Kroczyła razem z chrzestnym długim, czerwonym
dywanem. Szeroko się uśmiechała i nawet nie miała nic przeciwko pozowaniu licznym
fotoreporterom. Była gościem na tejże gali już po raz… Och, sama już nie
pamiętała który. Jednak piłkarska śmietanka była jej świetnie znana. Osobiście
znała Seppa oraz Michela. Piłkarze też oczywiście nie byli jej obcy.
Dzisiejszej nocy miała wielką nadzieję spotkać się ze swoim ulubionym trio. A
kto to był? Dla dziewczyny to rzecz wręcz oczywista – Pep, Mou i Lucho. Zawsze
traktowała ich jak wujków, ale takich luzackich i kochających ją całym sercem.
Krótko mówiąc, była z nimi związana bardziej niż z biologiczną rodziną – nie
wliczając do tego oczywiście Charly’ego, który to był dla niej praktycznie jak
ojciec.
– Cara, jak wspaniale
cię znowu widzieć. – przytulił ją Platini – Cudownie wyglądasz.
– Dziękuję. – posłała
mu promienny uśmiech – Fakt, dawno się nie widzieliśmy.
– Musisz nas odwiedzić
we Francji.
– A po co ma jechać do
Francji, jak może wpaść do mnie do Szwajcarii? – zaśmiał się starszy pan,
całując ją w oba policzki.
– Sepp, nie podrywaj mi
chrześnicy – zaśmiał się Rexach.
– A gdzieżbym śmiał. –
chichotał – Jak praca? Nie znudziła ci się? Bo jak coś to wiesz, że ja bym cię
z chęcią u siebie zatrudnił?
– Tak, pamiętam. W
razie gdyby mnie prezydent zdenerwował, dzwonię do pana i przenoszę się w mury
FIFA – pokiwała rozbawiona głową.
– Dobra, my idziemy
dalej. Muszę się pochwalić moją ślicznotką jeszcze innym – objął ją czule
ramieniem Hiszpan.
– Tylko uważaj, żeby ci
jej nikt nie ukradł czasem! – krzyknął za nimi prezydent UEFA.
Obeszli większą część sali i uprzejmie się ze
wszystkimi przywitali. To zawsze było w dobrym tonie, a poza tym podczas ubiegłorocznego
spotkania niestety panienki Caballero nie było, więc musiała nadrobić społeczne
zaległości. Ludzi nie było jeszcze zbyt wielu, albowiem piłkarze – czyli ci
najbardziej wyczekiwani – mieli się dopiero pojawić. Jednak zawitali już
niektórzy trenerzy.
– Zgadnij kto – zaśmiał
się męski głos. Złapała jego dłonie i odsunęła sobie z oczu. Najpierw się
zdziwiła, a potem mocno go przytuliła.
– Wujek Frankie! –
pisnęła.
– Rijkaard,
przyjechałeś stare czasy powspominać? – poklepał go po ramieniu Carles.
– A tam, stare czasy,
moją małą dziewczynkę chciałem zobaczyć, ale widzę, że mi bardzo wyrosła. –
pokręcił głową i westchnął – A ja pamiętam, jak ją na karuzeli kręciłem.
– Dawno temu i
nieprawda – pokazała mu język.
– Osz ty. – zachichotał
– Zawsze była z ciebie mała wredotka. Ale za to najukochańsza na świecie.
– A jak grała w piłkę!
– odwrócili się do tyłu. Brunetka momentalnie oderwała się od Holendra i padła
w ramiona hiszpańsko–portugalskiego teamu – Cześć, zołzo – porwał ją w ramiona
Mourinho.
– Hej, Liv, skarbie –
ucałował ją w skroń Guardiola.
– A nie wierzyliście
mi, że wyrosła na taką ślicznotkę. Hej, słoneczko – przytulił ją Enrique.
– Witam, moich
kochanych staruszków. – Jose odchrząknął – Znaczy… Witam, najlepszych trenerów
na świecie. – wyszczerzyła się – Nie macie pojęcia, jak się stęskniłam za
widokiem was trzech razem.
– No to co? Rozumiem,
że idziesz z nami na after party? – zacierał ręce Portugalczyk.
– A czy ona nam
kiedykolwiek czegokolwiek odmówiła? – zaśmiał się Josep.
– Dobra, chodźcie, bo
się zaraz tych gwiazdeczek tu naroi – pogonił ich na miejsca Rexach. Siedzieli
i rozmawiali w piątkę, a uśmiechy nie schodziły im z twarzy. Co chwilę to Cara
musiała odmachiwać na powitanie któremuś z piłkarzy, jak na przykład Ikerowi czy
innym zawodnikom jej czterech narodowych reprezentacji.
– Panie Rexach, panie
Enrique, panie Mourinho, panie Guardiola. – ukłonił się wszystkim Ramos, a
zaraz po nim to samo zrobił Aveiro – Czy moglibyśmy panom porwać na chwilkę tę
przepiękną istotkę potocznie zwaną Carą Lívią Evitą Caballero Costą?
– Tylko, żeby mi to nie
było jak ostatnim razem – pogroził palcem jej chrzestny.
– Ale to wtedy tak
spontanicznie było… – podrapał się po karku zakłopotany Ronaldo.
– Wy wiecie, co oni dwa
lata temu odstawili? – zwrócił się do trenerskiej trójki – Powiedzieli mi, że
porywają ją tylko do tańca, a potem odstawią z powrotem. Tylko, że nie
odstawili, a ja na drugi dzień się z gazet dowiaduję, że we trójkę sobie na
imprezę na Ibizę polecieli! – nadal w to nie wierzył.
– No do tańca ją
zaprosiliśmy, a że tutaj grali jakieś padło, to sobie wyskoczyliśmy na wyspę… –
tłumaczył się obrońca Los Blancos.
– Dobra, dobra. Na gali
ma siedzieć koło nas. Koniec, kropka – zarządził Mourinho.
Pociągnęli dziewczynę za ręce i zaprowadzili na drugi
koniec sali. Wyściskali ją mocno oraz wypytali o wszystko, co możliwe.
Portugalczyk poszedł przywitać się z innymi, a Hiszpan mocno przysunął do
siebie dziewczynę i skubnął zmysłowo jej ucho.
– Stęskniłem się –
zaskamlał.
– Przecież widzieliśmy
się nie tak znowu dawno. Przed Klasykiem u was – pogładziła jego zarośnięty
policzek.
– Ale nie w takim
sensie – przejechał nosem po jej szyi.
– Tak? No to w jakim? –
droczyła się z nim.
– Oj, już ty dobrze
wiesz w jakim. – zaczął schodzić z dłońmi coraz niżej – Gdyby nie to, że tutaj
jest tyle ludzi…
– Kiedyś ci to nie
przeszkadzało – zaśmiała się perliście.
– Ale kiedyś nie
wpatrywał się w nas Lionel Messi. I to z mordem w oczach – zachichotał i ukrył
twarz w zagłębieniu między jej szyją a barkiem.
– Że co? – lekko się
odwróciła. Jej spojrzenie momentalnie natrafiło na spojrzenie Argentyńczyka.
Krzywo się do niej uśmiechnął i zaczął iść w ich stronę – Cholera – fuknęła.
– Co? – zdziwił się –
Przeskrobał coś, że się tak zachowujesz?
– Powiedzmy, że
jesteśmy na ścieżce wojennej.
– Tak jak z Pepe? –
oczy mu dziwnie rozbłysły – Cześć – podał dłoń Atomowej Pchle.
– Gorzej – mruknęła.
– Cześć. – popatrzył
wymownie na Caballero – A ty tutaj? Nie wiedziałem, że robili nabór na
kelnerki, bo bym sprzątaczkę przyprowadził – nie spuszczał z niej wzroku.
– Ej, weź się trochę
hamuj, co? – zwrócił mu uwagę najeżony już Hiszpan.
– Bo co?
– Bo… – napiął
wszystkie mięśnie, ale Cara niespodziewanie złapała go za dłoń i posłała
błagalne wręcz spojrzenie.
– Sergio, mógłbyś mnie
odprowadzić na miejsce? Tutaj nie jestem mile widziana najwyraźniej. –
spojrzała gniewnie na Argentyńczyka – A Mou, Pep, Lucho i Charly już się pewnie
denerwują, że mnie gdzieś znowu porwałeś – wtuliła się w jego ramię.
– Masz rację, kochanie,
chodź – nie przestawał jej obejmować.
– Mam przeczucie, że
Cris w tym roku wygra! – powiedziała na tyle głośno, by Lionel ją usłyszał. A w
nim już się gotowało. Od momentu, w którym tylko zobaczył tę piękną dziewczynę
w objęciach innego mężczyzny niż on sam. Co ten cały Ramos miał do niej? Jak on
się w ogóle zachowywał? Przecież jego dłoń leżała prawie na jej tyłku! A co
jeśli byli parą? Nie, Dani by pewnie wiedział, bo Rafa nie potrafił języka za
zębami utrzymać. Zresztą tak samo jak Bartra. Chociaż… Alba i Iniesta przecież
wspominali o Sergio podczas tej imprezy. Może jednak było coś na rzeczy? Nie
dość, że dostała zaproszenie na tę galę, to jeszcze mu psuła wieczór. Co za
tupet! Ciekawiło go jednak, koło kogo siedziała. Był pewien, że gdzieś z tyłu,
więc machnął lekceważąco ręką i postanowił po prostu pójść na swoje miejsce.
Jakież było jego zdziwienie, gdy dojrzał Caballero Costę w pierwszym rzędzie w
towarzystwie Mourinho, Guardioli, Enrique oraz Rexacha! Mało tego, koło nich
siedzieli Blatter i Platini żywo o czymś dyskutujący ze wspaniałą brunetką! To
ona miała lepsze miejsce niż on?! Kim tak naprawdę była ta dziewczyna i co
ukrywała? Nikt od tak nie zostaje przyjęty do śmietanki towarzyskiej głowy
piłki nożnej. Nawet chrześnica Rexacha.
***
Po wręczeniu wszystkich nagród nadszedł czas imprezy.
Ludzie zaczęli się rozchodzić oraz zmierzać w kierunku przygotowanej sali, a
Cara zrobiła rozbieg i wskoczyła na plecy Ramosa. Zaśmiał się i okręcił ją w
powietrzu.
– Pokaż mi tę nagrodę.
– wyrwała mu maleńkie cacko – Fiu, fiu. Jesteś pro – przytuliła go.
– A no jestem. – jego
dłonie spoczywały na jej kształtnych biodrach – Nie uważasz, że należy mi się
jakaś nagroda? – poruszył zabawnie brwiami.
– Może. – przygryzła
dolną wargę, a on przejechał po niej kciukiem – Ale najpierw muszę ucałować
najlepszego piłkarza. – rozejrzała się dookoła – Gdzie on jest?
– Tu. – CR7 dał jej
kuksańca – No to co mi dasz? – wyszczerzył się.
– Wy obaj jesteście
zboczeni. – wytknęła ich palcem – I jeden, i drugi myśli tylko o jednym.
– A buzi? – zrobił
smutną minkę. Pociągnęła go za marynarkę i ucałowała soczyście w policzek –
Ujdzie. – zaśmiał się – Może tobie się bardziej poszczęści. – poklepał kumpla z
drużyny po plecach – Ja idę kogoś wyhaczyć.
– Myślisz, że podryw na
Złotą Piłkę nadal działa? – zaśmiali się.
– To jak? Poszczęści mi
się? – odgarnął jej z twarzy zapodziany kosmyk.
– No nie wiem, nie
wiem. Mam źle ściągającą się sukienkę, do tego długą. Stopy mnie bolą od
szpilek, głośno tu i mam migrenę… – wyliczała.
– Czyli idziemy na
parkiet? Standardowo?
– Standardowo – złapała
go za dłoń i razem ruszyli w kierunku, z którego dochodziła do nich głośna i
żywiołowa muzyka. Najwyraźniej od jej ostatniego pobytu DJ został zmieniony i
całe szczęście. Brunetka zostawiła obrońcę z kopertówką w rękach i szepnęła mu
na ucho, żeby był wytrwały. Porwała do tańca kolejno swojego chrzestnego, a
potem całe trio trenerskie, które tak wielbiła. Po jakiejś godzinie mężczyźni
opadli z sił i udali się do barku, a do niej podszedł wychowanek Sevilli.
Musnął ustami jej odsłoniętą szyję i złapał za kształtne biodra.
– Miałeś być cierpliwy
– zarzuciła mu.
– I byłem – przyciągnął
ją do siebie bardzo blisko.
– A moja torebka?
– Czterech facetów ci
jej pilnuje – odparł.
– Ale ja jeszcze nie
zatańczyłam ani z Blatterem, ani z Platinim – ułożyła usta w podkówkę.
– W tym roku ci
wybaczą. – kołysali się w takt wolnej piosenki – Zatańczycie na balu
charytatywnym – puścił jej oczko.
– Aha, i wtedy niby nie
będziesz się chciał do mnie dobrać? – uniosła w górę perfekcyjnie wyregulowaną
brew.
– Jakbym na
jakiejkolwiek imprezie nie chciał. – wyszczerzył się i musnął jej nos swoim –
To jak? U mnie czy u ciebie?
– Ale ja nadal nie
jestem pewna – żartowała.
– Jak tak dalej
pójdzie, to przelecę cię w łazience – zagroził.
– A może tego właśnie
chcę? – ich usta dzieliło jedynie kilka centymetrów.
– Tam tego jeszcze nie
robiliśmy, fakt. Przepraszam za niedopatrzenie. – uśmiechnął się uroczo – Ale i
tak myślę, że wolałabyś prywatną łazienkę niż ogólnodostępną.
– Sergio… – jęknęła
cicho, kiedy zaczął całować jej szyję. Wplotła palce w jego włosy.
Leo
siedział przy stoliku z byłym kolegą z drużyny. Pił drinka i tępo wpatrywał się
w parkiet, na którym wirowała Caballero. Dopóki tańczyła z trenerami, było w
porządku, ale kiedy w swoje łapska dorwał ją Ramos… Ciśnienie Argentyńczyka
momentalnie poszybowało niebezpiecznie wysoko. Nie potrafił jednak oderwać od
niej wzroku. Od niej i od jej kształtów.
– Na co tak patrzysz? –
szturchnął go przyjacielsko Victor.
– Na nic – mruknął, ale
bramkarz ManU powędrował wzrokiem za spojrzeniem Messiego.
– Caballero Costa? Na
nią się tak gapisz? – zaśmiał się.
– A co? To coś
dziwnego?
– W sumie to nie.
Młoda, piękna, zgrabna, zmysłowa. Piekielna jak cholera, charakterek też ma. –
pokręcił z rozbawieniem głową – Ale w zamian potrafi podobno wiele zaoferować.
– Co? Co masz na myśli?
– Oj, no. Ona odstrasza
potencjalnych adoratorów. Przeważnie. – wyszczerzył się do Argentyńczyka – Ale
jak już komuś zaufa, to wcale nie jest taka zła. Jest podobno kochana i wierna.
Za bliskimi osobami, a nie ma ich wiele, w ogień by wskoczyła. Pamiętam, że
zawsze była oczkiem w głowie tamtego trio. – wskazał palcem na Jose, Pepa i
Luisa – Jak już nawet ich ścieżki się rozeszły, to i tak utrzymywali z nią
kontakt. Była i dalej jest dla nich ja córka. I dla Rexacha też.
– A Platini i Blatter?
Co ma z nimi wspólnego?
– Mm. – upił łyk
whiskey – Lívia jeszcze zanim zdobyła zawód to już prężnie działała na rzecz
klubu i piłki nożnej. Kiedyś się poznali na jakimś balu charytatywnym. Miała
tam też praktyki. – zamyślił się na chwilę – W sensie w FIFA i UEFA. Te dziadki
same jej to zaproponowały. A o ile mi wiadomo, to zanim przyjęła ofertę od
Barcelony, odrzuciła dużo bardziej intratny kontrakt. Dorobiła by się na tej
robocie, że o, mamuniu. Jej pensję można by było porównać z Neymara i wcale nie
wypadłaby przy nim blado, uwierz mi.
– To co to była za
oferta i dlaczego jej nie przyjęła? – ta brunetka zadziwiała go coraz bardziej.
– Miała zająć wysokie
stanowisko najpierw w UEFA, a po roku miała przejść do FIFA. Ale się zaparła i
odmówiła. A dlaczego? Bo stwierdziła, że woli dbać o swój ukochany klub. Od
zawsze była oddana barwom.
– Ty ją pamiętasz?
– Mhm. Jeszcze jak
mniejsza była. A tu taka laska z niej wyrosła. – pokręcił niedowierzająco głową
– Ale niedostępna. A szkoda – zachichotał.
– Podoba ci się? –
zmierzył go.
– Stary, jestem facetem
i piękne kobiety mnie pociągają. Zwłaszcza takie. „Narodowościowa mieszanka
wybuchowa”. Ale niestety – westchnął.
– No jak widać na
załączonym obrazku, nie dla każdego jest niedostępna.
– Ramos. – pokiwał
głową – Jak ja mu zazdroszczę.
– Czemu? Oni są razem?
– zmarszczył brwi. Ogarnęło go dziwne przerażenie.
– Nie. – rzucił od
niechcenia – Ona nie bawi się w związki. A już na pewno nie z piłkarzami.
Dorastała w tym świecie i wie, na co nas stać.
– Nie wszyscy piłkarze
to babiarze.
– Dobra, zaliczasz się
do wyjątków – zaśmiał się.
– Ona i tak mnie nie
lubi. Ja to nie mogę nic jej nawet powiedzieć, bo się zaraz obrazi, a ten jak
ją po tyłku maca, to nic mu nie powie – oburzył się.
– Bo on ma u niej takie
jakby… – nie wiedział, jak to ubrać w słowa – No, on jest u niej na innych
prawach niż cała reszta męskiej populacji. Może sobie pozwolić na dużo. W
zasadzie na wszystko. Nawet jakby ją tu pocałował, to by go po łbie nie
zdzieliła – chichotał.
– Valdes, co ty
bredzisz? Bankowo by się wkurzyła.
– Na ciebie tak, na
niego nie. Jeszcze by to odwzajemniła. I to z języczkiem. – poruszył zabawnie
brwiami. W tej samej chwili blondyn pociągnął brunetkę za rękę w stronę holu.
Victor uśmiechnął się szeroko i spojrzał na zegarek – Dzisiaj się postarał.
– Kto? – brunet coraz
mniej rozumiał.
– No Ramos, a kto?
Tańczył z nią trzydzieści dwie minuty, zanim zaciągnął ją na górę – zaśmiał się
i zmoczył usta w napoju alkoholowym.
– Że on ją niby… –
przełknął głośno zalegającą w gardle gulę.
– Że poszli się
pieprzyć – wyjaśnił.
– Ale czekaj… Co to
znaczy, że się dzisiaj postarał?
– Bo to trwa już od
dawna. W sumie na każdej większej imprezie, na której są i mają wynajęte
pokoje, to się zawsze w pewnym momencie we dwójkę zmywają. Chociaż właściwie to
nawet nie potrzebują imprezy. Była z nami na EURO. Zauważyłeś, jak dobrze się
spisywał na tym turnieju? A jak pojechała z nami do Brazylii, ale mieszkała u
koleżanki i ani razu u nas w hotelu nie zawitała, tak dupa. – rozłożył
ręce – Nawet z grupy nie wyszliśmy.
– To ile to już trwa?
– Czekaj, ona teraz w
tym roku będzie miała dwudzieste piąte urodziny, a Ramos ją puknął w… – myślał
i liczył coś na palcach – ...dokładnie dzień po jej siedemnastych urodzinach. –
rozłożył się wręcz na kanapie – Pamiętam, jak się na zgrupowaniu chwalił potem,
że rozdziewiczył chrześnicę Rexacha. – zaśmiał się – Czyli to trwa prawie od
ośmiu lat. – stuknął się szklanką z Argentyńczykiem – W RPA też z nami była. –
puścił mu oczko i spojrzał na sufit – Pewnie posuwa ją już drugi raz.
– Przestań, może oni
wcale nie… – nie dane mu było dokończyć.
– Sorry, Lio, ale ja
znam ich już ładnych kilka lat i nie raz miałem pokój na zgrupowaniu koło
Sergio. I uwierz mi, na jednym bzykanku się u nich nigdy nie kończy. Zresztą ja
mu się nie dziwię. Ona na niego działa jak całe pudełko viagry. Facet się nią
nasycić nie potrafi. Wiesz, myśmy w reprezentacji myśleli, że oni się kiedyś
spikną jeszcze, ale jak ten idiota zrobił dzieciaka tej dziennikarce, to już na
bank nie będą parą. Ona powiedziała, że macochą na pewno nigdy nie będzie.
Chociażby była zakochana po uszy, w co szczerze wątpi. – westchnął głęboko –
Ten napalony fiut myślał nawet kiedyś o tym, żeby się jej oświadczyć, ale ona
powiedziała mu tego samego dnia, że wyjeżdża i nie wie na jak długo. No i
chłopak zrezygnował. Jego jedyna nadzieja to to, że machnie jej dzieciaka i
może wtedy będą razem.
– Przecież ona jest
młoda. Co, już jej dzieci życzysz?
– A, tam. Sergio by się
na pewno ucieszył. A wiesz, że z nim wszystko możliwe. Kto wie? Może Caballero
Costa już nosi w sobie maleńkiego Ramosa? – zachichotał i ruszył w kierunku
stolika Casillasa i Carbonero. A Messi został sam. Sam ze swoimi myślami.
Victor wiele mu dziś zdradził na temat Cary. Zdawało mu się, że może nawet zbyt
wiele. I nieświadomie krzywo spojrzał na sufit, wyobrażając sobie tę dwójkę w
którymś z pokoi.
***
Popchnął ją władczo na wielkie łóżko. Śliczna, złota
suknia ze znanego domu mody zdobiła już panele. Zawisł nad dziewczyną i musnął
usta. Palcami rozpoczął wędrówkę po jej ciele. Przesuwał zmysłowo po koronkowej
bieliźnie i uśmiechał się pod nosem.
– Chyba też miałaś na
mnie ochotę, bo założyłaś moją ulubioną bieliznę – uporał się z zapięciem
stanika, a potem szybko pozbył się fig.
– Nie moja wina, że
tobie podoba się moja ulubiona bielizna – zaśmiała się.
– Ale w tej czerwonej
wyglądasz jeszcze seksowniej.
– Zapamiętam na
przyszłość. – skradła mu buziaka – No już, chodź tu do mnie – pociągnęła go za
ramiona i upadł na nią.
– A co? Stęskniłaś się?
– drażnił się z brunetką.
– Może. – przygryzła
wargę – Ale założę się, że ty bardziej.
– Czemu tak sądzisz?
– Bo jesteś niewyżyty.
– pokazała mu język – Mam ci coś przypomnieć z dnia, a raczej nocy przed
finałem Mistrzostw Europy?
– Nie musisz. –
wyszczerzył się – Doskonale wszystko pamiętam. Każdy szczegół. Każdy twój or…
– Och, zamknij się już
– wpiła się zachłannie w jego usta. Nie opierał się. Każda forma bliskości z tą
dziewczyną cholernie mu się podobała. Poczuł jej szczupłe palce, schodzące po
jego plecach coraz niżej. W końcu zaczepiła idealnie wypiłowane paznokcie o
gumkę jego bokserek i ściągnęła je z niego. Skubał i pieścił jej sutki. Nie
musiał jej już nawet obserwować, żeby znać jej reakcję na te pieszczoty.
Całował jej szyję, dekolt, płaski brzuch, wewnętrzną stronę ud. Błądziła dłońmi
po jego torsie, aż dotarła do przyrodzenia blondyna. Zapatrzył się w jej roześmiane
tęczówki.
– I co ja ci teraz
zrobię, co? – pokręcił z rozbawieniem głową.
– Nie mam pojęcia –
zachichotała i wplotła palce w jego włosy. Cmoknął jej dolną wargę, a potem
zszedł niżej. Poczuła jego język w sobie. Ssał i drażnił jej łechtaczkę.
Przymknęła oczy i rozkoszowała się każdym jego ruchem. Głowa opadła jej na bok.
Jej oddech przyspieszał. Musiała się powstrzymywać, by nie krzyknąć. Świat
wokół niej zawirował. Po chwili wziął jej twarz w dłonie i przekręcił z
powrotem tak, by leżała prosto. Dotknął jej nos swoim, nie zabierając rąk.
Miała rozchylone usta. Na piłkarza działało to jak najlepszy afrodyzjak.
Przejechał językiem po kuszących wargach i brutalnie wpił się w nie. Poddawała
mu się. Cała należała do niego. Wbiła palce w jego plecy, kiedy poczuła, jak w
nią wchodził. Popatrzył w te cudowne czekoladowe oczy i lekko się odsunął od
jej twarzy.
– Uwielbiam cię taką. –
szepnął – Rozpaloną i tylko moją.
– I od ośmiu lat ci się
ten widok nie znudził? – jęknęła, bo się w niej poruszył i zaczął przyspieszać.
– Nigdy mi się nie
znudzi – wyznał i złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Pełnym tęsknoty,
żaru, podniecenia i pragnienia. Doszedł w niej, a jej świat rozpadł się na
miliony maleńkich kawałeczków. Gładził jej włosy, a ona dłonie trzymała na jego
umięśnionych ramionach. Patrzyli sobie w oczy i szeroko do siebie uśmiechali.
– Dasz wiarę, że to się
zaczęło tak niewinnie?
– Takim małym
bzykankiem po ostrej kłótni? – zaśmiał się – Przyznam, że wtedy nie
spodziewałem się, że ona będzie miała tak cudowne w konsekwencjach skutki.
Jakbym wiedział, to już wcześniej bym ci powiedział, co sądziłem o twojej
koszulce reprezentacyjnej z nazwiskiem Cesca na plecach. Ale nie powiem,
bieliznę pod spodem miałaś bardzo fajną. Taka śliczna była. Kremowa z
niebieskimi wstawkami – rozmarzył się.
– Pamiętasz to? –
dziwiła się.
– No jasne, że tak. W końcu
żarliwie ją z ciebie wtedy zrywałem, nie?
– O, tak. Byłeś bardzo
niecierpliwy. I tak ci zostało do dzisiaj – pocałowała go przelotnie.
– No co ja na to
poradzę? Mogłaś się urodzić mniej pociągająca.
– Uwierz mi, nie mogłam
– pokazała mu język.
– Wiesz, jak się bałem,
że któryś z chłopaków wygada się któremuś z tej twojej „czwórcy”? – potarł
kciukiem jej policzek – Co ja bym wtedy Rexachowi powiedział? Że
rozdziewiczyłem mu siedemnastoletnią chrześnicę? Przecież on by mnie zabił –
prychnął.
– Trzeba było nie mówić
kumplom – wzruszyła ramionami.
– Ale wiesz, jak im
kopary poopadały? W końcu zaliczyłem samą Caballero Costę. Najseksowniejszą
kobietę na Półwyspie Iberyjskim – puścił jej oczko.
– Daj spokój.
– Taka prawda. Wiem, co
mówię. Wiele kobiet się do mnie klei, ale nigdy nie spotkałem choćby w jednej
dziesiątej takiej jak ty. – obdarował ją delikatnym pocałunkiem – Lívia,
brakuje mi ciebie. – westchnął – Chciałbym mieć cię na co dzień.
– Poczekaj, może w
lecie przyjdzie nowy prezydent i mnie zwolni – zachichotała.
– Mhm, jasne. –
zmierzył ją – Dlaczego nie przyjęłaś oferty od Pereza?
– Sergio, wiesz, że nie
potrafiłabym pracować dla dobra odwiecznego rywala Barcelony – pogłaskała jego
zarośnięte lico.
– A ta fucha w UEFA?
Czemu jej nie przyjęłaś?
– Przecież wtedy
byłabym jeszcze dalej od ciebie, głupku.
– Mógłbym się przenieść
do Paryża – wzruszył ramionami.
– Dla mnie to by chyba było
najlepiej, jakbyś się przeniósł do nas. Albo chociaż do Espanyolu – westchnęła.
– A wyobrażasz sobie,
jakby mnie tam przyjęli?
– Na początku na pewno
nie byłoby łatwo. Ale z czasem by cię zaakceptowali. Za to w Espanyolu to by
cię od razu pod niebiosa wychwalali.
– Tak?
– Przecież to taki
uboższy Real, nie wiesz o tym? – zaśmiała się.
– Może i racja. – wyszczerzył
się – I co my byśmy tam robili, hmm?
– Nie wiem. Coś by się
na pewno znalazło – puściła mu oczko, a blondyn wpił się w jej usta i ponownie
doprowadził do tego, że podstawy ich świata zadrżały.
Nad ranem obudził ją czuły pocałunek. Uśmiechnęła się
błogo i leniwie otworzyła oczy. Pogłaskała mężczyznę po torsie, a ten się
zaśmiał.
– Z czego się tak
cieszysz? – sama chichotała.
– No popatrz, jak ty
śpisz. Zawsze jak się budzę, to jesteś owinięta wokół mnie jak jakiś bluszcz
czy coś. Ale nie powiem, żeby mi się to nie podobało – pogładził jej
rozpuszczone włosy.
– Głupek – rzuciła i
ruszyła do łazienki.
– I tak mnie kochasz! –
krzyknął za nią, a w odpowiedzi ujrzał jej środkowy palec. Potarł dłońmi twarz
i ruszył za ponętną brunetką. Stała właśnie pod prysznicem. Szybko znalazł się
za nią i mocno do siebie przycisnął. Położyła swoje dłonie na jego oraz
ułatwiła blondynowi dostęp do swojej szyi. Składał na niej krótkie pocałunki,
aż w końcu popchnął Caballero tak, że lekko zgięta, opierała się o marmurowe kafelki
rękami. Ucałował jej kark, złączył ich palce, a już po chwili ich ciała
odnalazły własny rytm. Objął ją mocno, odwrócił do siebie przodem i podniósł
nieco, by oplotła go nogami. Nie szczędzili sobie pocałunków. Kiedy w końcu się
od siebie oderwali po fali uniesień, Sergio poszedł się ubrać w spodnie
dresowe, a chrześnica Rexacha wysuszyła włosy, po czym owinięta jedynie miękkim,
hotelowym ręcznikiem wkroczyła do pokoju. To, co zauważyła, to wściekły
piłkarz, który właśnie rzucił telefonem. Całe szczęście, że na łóżko. Usiadł i
oparł ręce na głowie, którą cały czas kręcił niedowierzając. Przerażona
ukucnęła przy jego nogach i dotknęła kolana chłopaka.
– Hej, Sergio, co jest?
Coś się stało?
– Nigdy więcej nie
pójdę na urodziny tego debila Navasa! – krzyknął i podszedł energicznie do
okna. Dziewczyna uniosła do góry brwi w geście zdziwienia oraz ponownie do
niego podeszła.
– Ale co się stało? –
musnęła jego dłoń swoją. Normalnie by się uśmiechnął, ale nie teraz.
– No poszedłem tam. I
była też Pilar. Pamiętasz ją?
– Matka Juniora. –
pokiwała głową – Tylko mi nie mów, że się zeszliście i właśnie ją ze mną
zdradziłeś.
– Nie, spokojnie. Ale
wiesz, jaki jestem po alkoholu.
– Tak. – zaśmiała się –
I dlatego przy mnie nie pijesz.
– No właśnie. –
westchnął głęboko – Ona mnie wtedy upiła i zaciągnęła do łóżka – spojrzał na
nią błagalnym wzrokiem.
– I? – ciągnęła ją za
język – To ona dzwoniła, tak? – skinął na potwierdzenie – W jakiej sprawie?
– Powiedziała mi, że
jest w ciąży. Ze mną – jęknął bezradnie.
– Mam pogratulować? –
posłała mu pokrzepiający uśmiech.
– Nie. – rzucił sucho –
Cara, – zwracał się tak do niej tylko wtedy, kiedy był naprawdę wkurzony – ja
nie chcę mieć z nią dzieci!
– Za późno. Jedno już
macie. A drugie jest w drodze – wzruszyła ramionami, próbując jakoś ukryć
narastający w niej smutek.
– Ja jej nie wierzę, że
to jest moje dziecko. Zrobię testy na ojcostwo – powiedział pewnie.
– Sergio, ale dlaczego
miałaby cię oszukiwać?
– Bo jest głupia? Bo
liczy na to, że jak będzie miała ze mną kolejne dziecko, to będziemy razem? Nie
wiem, Cara, nie wiem, ale ja jej już nie wierzę!
– Może daj jej szansę?
Spróbujcie stworzyć dzieciakom normalny dom?
– Mam być z kimś, do
kogo nic nie czuję? Nie, dzięki. Nie mam pojęcia, co robić. – popatrzył na nią,
a ta wtuliła się w niego – Pomóż mi – wyszeptał jej do ucha.
– Wiesz, że ja nie
jestem w takich sprawach najlepszym doradcą – jęknęła.
– To przynajmniej mnie
nie opuszczaj – pocałował ją zachłannie i wsadził dłoń pod kremowy ręcznik.
– Sergio, – oderwała
się od niego – nie chcę być twoją kochanką.
– Nie jesteś – znów ją
pocałował.
– Zrozum, ja się nie
zgodzę nigdy na bycie tą drugą. Jak jesteśmy wolni, to okay, ale… – uciszył ją.
– Posłuchaj mnie teraz.
Nigdy, słyszysz, nigdy nie będziesz tą drugą. Zawsze byłaś, jesteś i będziesz
na pierwszym miejscu. – już się nie opierała. Kawałek materiału opadł na
podłogę, a w chwilę po tym dołączyły do niego też spodnie piłkarza.
Przygwoździł ją do materaca i już chciał w nią wejść, ale… – Musisz mi coś
obiecać.
– Tak? – pogłaskała go
po zarośniętym policzku.
– Jestem wściekły i
wiesz, że wtedy nad sobą nie panuję… – zaczął.
– Przy mnie nigdy nie
straciłeś kontroli – pocieszała go.
– Może i masz rację,
ale wolę cię ostrzec. Proszę, obiecaj mi, że powiesz, jak będę zbyt ostry, w
porządku?
– Ale…
– Caballero, do
cholery! Obiecaj mi!
– Dobrze. – pocałowała
go – Obiecuję.
***
Hoł, hoł, hoł! Potraktujcie ten rozdział jako prezent przedświąteczny, moje drogie! 😉 Co powiecie na taki obrót spraw? Czekam na Wasze reakcje 😅 Luv Ya!! <3
***
Hoł, hoł, hoł! Potraktujcie ten rozdział jako prezent przedświąteczny, moje drogie! 😉 Co powiecie na taki obrót spraw? Czekam na Wasze reakcje 😅 Luv Ya!! <3
"Mamo idę wcześniej spać, żeby nie spać jutro w szkole do 15" ~Oliwia, grudzień 2k17 .
OdpowiedzUsuńA potem sobie Lila Olimpia dodaje niczego nieświadoma czwarty rozdział i cały misterny plan poszedł się......:) No właśnie a propos! Co tu sie stanęło? 8 lat, dwoje dzieci i to jeszcze nie ze sobą, nieźle! Zaskakujesz dziewczyno i to bardzo! ❤ Rozdział super, mówiłaś, że zaskoczysz i byłam pewna że tak właśnie będzie i jest, i pewnie jeszcze zaskoczysz nie raz (ale trzeciego dziecka na pokładzie już nie-e!😂) Nie wiem kompletnie czemu służy ta relacja w dodatku tak długo ciągnięta i jeszcze Sergio określa Carę jako "tą pierwszą".. wolny związek ale też nie związek.. apetyt rośnie w miarę jedzenia, co rozdział chcę więcej i więcej i więcej.. uwielbiam to opowiadania, naprawdę!❤❤❤ (Tak, możesz już mówić absolutnie kwestię "autografy na lewo zdjęcia na prawo") Zazdrosny Leo był bezbłędny. Pomijam to, jak niesamowicie głupi był kiedy palnął o tej sprzątaczce i kelnerce ale jak czytałam jaki był zazdrosny i próbował o wszystkim się dowiedzieć to aż mi się ryjek cieszył, Leo się zakochał Leo się zakochał.. przypał trochę jednak, że bez wzajemności...i na tą wzajemność się nie zapowiada.. chociaż kto tam tą Carę wie? Chyba tylko ty, bo ja mam typową pustkę w głowie.
Naprawdę cudny rozdział i czekam niecierpliwie na następny! Jeszcze tylko chciałam przypomnieć, że od tej soboty do końca grudnia będą u mnie rozdziały co tydzień, stara tradycja co sobotnia, za którą się strasznie stęskniłam, także zapraszam😊❤
Tym czasem się żegnam i chyba wreszcie mogę iść spać (chyba, że dodasz zaraz 5!':)) )
Buziaki!!! xx.
Po raz kolejny mam niewyobrażalny zaciesz przez Twój komentarz! <3 No cóż... Cieszę się, że udało mi się Ciebie zaskoczyć i tak - postaram się jeszcze zaskoczyć w najbliższym czasie. ;D Co do relacji między Carą i Sergio - po części poznajecie ją przez piosenkę, która leci pierwsza po odpaleniu bloga, a dalszą część poznacie...kiedyś. ;p Następny rozdział będzie dość sielankowy, bardziej domowy.
UsuńBuziaki!!
PS Nie skreślajcie jeszcze Leo!
PS2 Pamiętam o sobotach i też już nie mogę się doczekać <3
Kochana.. Kochana.. Kochana zaskakujesz! Kurcze myślałam, że Carę i Sergio łączy przyjaźń i stąd wzmiana o nim, ale ich łączy zupełnie coś innego.. Jestem naprawdę tym wstrząśnięta i myślę, że Ramos powinien wziąć się za Pilar i dzieci, a naszej zbuntowanej bohaterce dać spokój. Naprawdę!
OdpowiedzUsuńLubię zazdrosnego Leo i dzięki Ci Pani za Ci Victora oraz jego opowieść o Caballero. Teraz i Leo i my wiemy o niej coś więcej.
Cóż.. Czekam na kolejny rozdział i życzę Ci weny, bo u mnie z nią ostatnio gorzej. :D luv ya!
Ramos to Ramos, Leo to Leo, a Valdes jak zwykle skarbnicą informacji. :D
UsuńDziękuję, kochana ;* Luv Ya!