Piąty
Od powrotu ze Szwajcarii codziennie przeprowadzała
rozmowy telefoniczne z obrońcą Los Blancos. Bała się o niego. Chłopak był
podłamany całą tą sytuacją z jego byłą niedoszłą. Rubio nie odpuszczała i nie
dawała mu spokoju. Nalegała na to, żeby do niej wrócił. Podobno nawet mu
zaproponowała, że będzie przymykała oczy na jego ewentualne zdrady. A on?
Wyśmiał ją i kazał spadać. Costa nigdy nie przepadała za tą Hiszpanką, ale
teraz straciła do niej całkowicie szacunek. To przez nią, krótko mówiąc, nie
było z Ramosem najlepiej. Dodatkowo nabawił się kontuzji. Dlatego też w jedną z
sobót Caballero wsiadła do pociągu i pojechała do stolicy. Na miejscu była koło
piętnastej, a więc tuż po południowym meczu, który z pewnością oglądał.
Zapukała do drzwi pięknego domu, a już po chwili stała w wielkim salonie,
przytulana przez rosłego Andaluzyjczyka.
– Nie masz pojęcia, jak
się cieszę, że przyjechałaś.
– Pomyślałam, że nudno
ci tu samemu. I postanowiłam sprawdzić, czy się nie zapuściłeś. – puściła mu
oczko – Ale wszystko wygląda zaskakująco dobrze. Kiedy była Muriel?
– Minęłyście się. –
podrapał się niezręcznie po karku – Przepięknie wyglądasz – przysunął się do
niej znacząco.
– Wszystko w porządku,
dziękuję, że pytasz. Podroż nieco męcząca, ale da się przeżyć. – zaśmiała się
perliście i uwiesiła ręce na jego szyi – Jak się czujesz?
– Teraz? Wyśmienicie. –
musnął jej nos swoim – Z tobą wszystko jest lepsze.
– Czyżby? – pokiwał
głową. Przejechał dłonią po jej odsłoniętym udzie i szybko ściągnął z niej
sukienkę. Zachichotała lekko, ale nie pozostała mu dłużna. Po chwilach uniesień
leżeli wtuleni w siebie na szerokiej, szarej kanapie. Opierał brodę o jej bark
i bawił się ich splecionymi palcami. Przerwał im odgłos telefonu piłkarza.
Niechętnie odebrał.
– Czego? – warknął do
słuchawki.
– Sergio, tak sobie
pomyślałam, że moglibyśmy sobie gdzieś dzisiaj wyjść – zaszczebiotała z drugiej
strony Pilar.
– Podziękuję. Mam już
plany – spojrzał na chrześnicę Rexacha.
– No to odwołaj.
– Nie ma takiej opcji.
– Ale co może być
ważniejsze niż…
– Kochanie, wracaj tu
do mnie, bo mi zimno – zatrzepotała rzęsami Costa i powiedziała to na tyle
głośno, żeby usłyszała ją rozmówczyni blondyna.
– Słyszałaś? No
właśnie. Muszę kończyć. Nara. – rozłączył się i wpił zachłannie w usta brunetki
– Kochanie?
– Och, no musiałam cię
jakoś uratować od wieczoru z namolną Rubio – tłumaczyła się.
– Jak dla mnie to
możesz mówić tak zawsze i wszędzie. I przy wszystkich. – wyszczerzył się, a
potem spojrzał na podświetlony wyświetlacz – Przysłała mi smsa. Za godzinę
podrzuci mi małego. – pokręcił niedowierzająco głową – Za wszelką cenę chce
mnie pozbyć możliwości odbycia z tobą stosunku.
– No to coś jej nie
pykło. Za późno – zaśmiała się.
– I dała nam jeszcze
godzinę – poruszył zabawnie brwiami, jednocześnie wkładając dłoń pod plecy
dziewczyny.
Po wspólnym prysznicu Caballero ubrała swoje spodnie
dresowe i obcisłą koszulkę, które zawsze na wszelki wypadek znajdowały się w
szafie Hiszpana. Zaczesała długie, ciemnobrązowe włosy w wysokiego kucyka i
udała się do kuchni, by zrobić kawę. Sergio mocno ją do siebie przytulił i
cmoknął w odsłonięte ramię, po czym pochwycił jej kubek i sam dopił jego
zawartość, co nawiasem mówiąc zdarzało mu się dosyć często. Przynajmniej przy
niej.
– Za ile ma być Rubio?
– zagadnęła, opierając się o blat.
– Za kilka minut. Czemu
pytasz?
– Bo się zmywam. –
zaśmiała się z jego miny – Spokojnie, na noc wrócę.
– Ale czemu? Dokąd
idziesz?
– Sergio, –
umiejscowiła dłonie na jego biodrach – ona przywiezie tutaj zaraz twojego syna.
Wiem, że się z nim rzadko widujesz, więc teraz będziesz mógł się nim nacieszyć.
Po prostu nie chcę wam przeszkadzać. – wzruszyła ramionami – Przejdę się.
Trochę pospaceruję, może jakieś zakupy zrobię…
– Ej, Lívia, – chwycił
ją za brodę – nie musisz nigdzie iść. Czemu niby nie możemy spędzić czasu
razem? We trójkę? – spuściła wzrok, a on posmutniał – Nie lubisz go, tak?
– Nie, Sergio, to nie
tak. – jęknęła – Ja się po prostu nie nadaję do takich rzeczy.
– Posłuchaj, nie proszę
cię, żebyś zastępowała mu matkę czy była jego macochą. Po prostu zostań z nami.
I tak chcąc nie chcąc jesteś już jego ciocią. A na widok twoich zdjęć mały zawsze
się szeroko uśmiecha.
– Moich zdjęć? –
zdziwiła się – Ramos, czyś ty zwariował? Pokazujesz swojemu dziecku moje
zdjęcia?! – krzyknęła, przypominając sobie, jakie zdjęcia robił im obrońca
Realu Madryt.
– Spokojnie, na
wszystkich jesteś ubrana. – puścił jej oczko – To jak? Zostaniesz? Spróbuj
przynajmniej. Może go polubisz?
– No… dobrze.
Pięć minut później w drzwiach willi piłkarza zawitała
Pilar razem z małym Sergito. Wręczyła mu torbę z rzeczami syna i oświadczyła,
że odbierze go nazajutrz o dziesiątej. Ramos zamrugał kilka razy oczami, żeby
przyswoić te informacje. Że jak? Że mały miał tu zostać na noc? Przecież nigdy
na to nie pozwalała! A teraz? Z jednej strony się cieszył, a z drugiej bał.
Cholernie bał. I jak on to miał do jasnej ciasnej powiedzieć Caballero? Cóż,
raz kozie śmierć. Najwyżej brunetka zabierze swoje rzeczy i stąd ucieknie.
Tylko problem był w tym, że on bardzo nie chciał, żeby chrześnica Rexacha go
opuściła…
– Wygląda na to, że
zarówno wieczór, jak i poranek spędzimy we trójkę – ucałował syna w główkę.
Lekki uśmiech wpłynął na twarz Costy. Kiedy tylko ujrzała malucha, cała jej
niepewność zniknęła od tak sobie.
– No, no. Muszę ci
powiedzieć, że się całkiem przystojnego synka dorobiłeś – zachichotała.
– No, a jak! – wypiął
dumnie pierś – Po tatusiu. Weźmiesz go na chwilę? – podał jej dziecko.
– Ale ja nie wiem…
– Spokojnie, nie
zrobisz mu krzywdy. Po prostu go trzymaj. Ja rozpakuję rzeczy – powiedział i
zniknął na górze. Chłopczyk bacznie się jej przyglądał, a następnie posłał
słodki uśmiech. Zaczął sobie nawijać na rączkę jej włosy, a potem się w nią tak
po prostu wtulił. W tej chwili Cara poczuła jakąś dziwną falę ciepła zalewającą
jej serce. To było dla niej całkowicie nowe doświadczenie, ale bardzo
przyjemne.
***
– Sergito usnął. –
oparł się o futrynę sypialni – Teraz jestem już tylko twój.
– Sergio. – skarciła
go, kiedy przyssał się do jej szyi – Przypominam, że twój syn jest za ścianą.
– Będziemy cicho –
mrugnął porozumiewawczo i szybko pozbawił ich ciuchów.
Spali wtuleni w siebie. Dłonie piłkarza zadomowiły
się na brzuchu brunetki, a ona przykryła je swoimi. Obudził ich płacz. Leniwie
otworzyła oczy i zerknęła na zegarek. 1:40. Jęknęła i lekko odsunęła od siebie
blondyna. Chciała już wstać, ale ten pociągnął ją z powrotem na łóżko. Cmoknął
szybko jej usta i sam się podniósł.
– Ja pójdę. Śpij.
Leżała, ale nie mogła zasnąć. Minęło już ponad trzydzieści
minut, a Ramos nadal nie wracał. Nieco ją to zaniepokoiło. Wstała i ruszyła
cichutko do pokoju Juniora. Oparła się o ścianę i podświadomie uśmiechnęła.
Sergio Senior siedział w fotelu z malcem na rękach i spał, a dziecko się w niego
wpatrywało. Podeszła do nich oraz delikatnie przejęła Sergito. Przytuliła go i
zaczęła kołysać. Po niespełna pięciu minutach malec znajdował się już w Krainie
Morfeusza. Ostrożnie ułożyła go w białym łóżeczku i nakryła kołderką w
niebieskie misie. Niespodziewanie na tali poczuła uścisk.
– Jak ty to zrobiłaś? –
wyszeptał – Nie chciał zasnąć.
– Kobieca ręka –
zachichotała.
– Widzisz? – obrócił ją
w swoją stronę – Nadawałabyś się na matkę. I nie wmówisz mi, że nie. Widzę, jak
się nim opiekujesz. Mimo że to twój pierwszy raz. Jesteś wspaniała i masz
wielkie serce. Niech to w końcu dotrze do tego twojego móżdżka. – ucałował ją w
czoło – Potrafisz kochać.
– Co nie zmienia faktu,
że się boję, Sergio – mruknęła w jego szyję.
– Już nie zaprzeczasz,
że potrafisz kochać. Uznajmy to za mój osobisty sukces – skradł jej szybkiego
buziaka i wrócili do sypialni.
***
Skoro mamy Święta, to i rozdział bardziej "rodzinny" ;D
Wesołych Świąt, moje kochane! <3
***
Skoro mamy Święta, to i rozdział bardziej "rodzinny" ;D
Wesołych Świąt, moje kochane! <3
Ramos, Ramos, Ramos.. Po ostatnim meczu jeszcze złość mi na niego nie przeszła, a tutaj serwujesz go w całym rozdziale :D
OdpowiedzUsuńZapytam retorycznie.. Gdzie jest Leo? <\3
Wesołych jeszcze raz, słońce!
Och, przyznam szczerze, że nie ubolewam brakiem Messiego i dla mnie takie rozdziały z Ramosem moglbyby być cały czas. Nie wiem co ty ze mną robisz, bo nigdy bym tak wcześniej nie powiedziała ;D Dosłownie każdym nowym opowiadaniem zaskakujesz mnie bardziej i sprawiasz, że coraz szybciej zaczynam pożerać twoje rozdziały, co jest straszne, bo są tak niesamowicie dobre, ze mogłabym czytać je godzinami! Hm, Pilar jest tu baaaardzo dziwna ;-; i ciekawie, że zmieniła zdanie i sama narzuciła, by mały został na noc. To przecież wcale nie tak, że chciała (nieskutecznie jednak ;D) jak najmniej bliskości pomiędzy naszą „parką”. Jak za Ramosem na codzień nie przepadam, tak w sumie takiego Sergio mogłabym mieć, oj tak, hahah.
OdpowiedzUsuńSwietny rozdział, czekam na więcej! Weny i wesołych, kochana! ♡
Czy to już nie będzie podchodziło pod jakąś chorobę psychiczną, że pod jednym rozdzialem będę pisać tak a w następnym zupełnie przeciwnie? No bo..Tak jak nie do końca byłam przekonana do Sergio i jak to że kolejne dziecko+ jeszcze Cara (zapominam zawsze jej imienia bo ma ich tyle, że... naprawdę!!!xd) tak teraz ...nie że ten ich układ mi się poodba ale oni razem sa uroczy, widać, że jest między nimi silna chemia i lubię ich razem..
OdpowiedzUsuńALE
Ale myślę, mam przeczucie nawet, że jeśli coś się wydarzy między główną bohaterką (o jak ładnie można obejść jak sie nie jest pewnym imienia!) a Leo, bo jeśli to sa tak dwa silne charaktery to to może być dopiero mieszanka wybuchowa i ogień. Dlatego nie chcę chwalić dnia (Cara(?)+Sergio) przed wschodem -tez ta pani+Leo. Nie wnikam co ja pisze bo naprawdę jestem trochę zasypiająca i kleją mi się oczy... Jeśli cokolwiek zrozumiałaś z powyższego to się kłaniam nisko pełna szacunku, a jeśli nie to nadal szanuję i stwierdzam, że tak najogólniej w świecie to bardzo podobał mi się klimat tego rozdziału:)
Nie piszę dalej bo boje się co to by było, ew.bym zasnela przed publikacją, więc publikuję szybko jeszcze raz życząc wesołych świąt i super Sylwestestra (ale przed nim jeszcze rozdział u mnie:) )
No i chyba tyke..zmykam!
Dobranoc!:D