Epilog
Uśmiechnięty wrócił do domu, nalał sobie w kuchni zimnego soku pomarańczowego i podążył do salonu, gdzie miał nadzieję zastać swoją piękną żonę. Po dwóch miesiącach od ślubu nadal nie mógł przestać się szczerzyć i czuć dumy rozpierającej jego pierś, widząc na – bez względu czy to jej czy jego – serdecznym palcu śliczną, złotą obrączkę. Lívii nie było jednak na kanapie, a drzwi do ogrodu były otwarte. Na stoliku zauważył ładne, czerwone pudełko, owinięte żółtą wstążką zawiązaną na kokardę. Zdziwił się nieco, bo żadne z nich nie miało urodzin ani nie wypadała też jakaś rocznica. – Liv! – zawołał. – Tak, kochanie? – usłyszał. – Co to za pudełko na stoliku? Zapomniałem o czymś? – Nie. – zaśmiała się, wchodząc do pokoju – Dla ciebie. Otwórz, proszę – przygryzła dolną wargę. – W porządku… – odparł niepewnie, po czym odwiązał wstążkę i otworzył pudełko. W środku znajdowała się maleńka koszulka reprezentacji Hiszpanii. Na plecach widniał napis Papi